Ot, kolega misjonarz ściąga mnie z mojej drogi, bo samochód odmówił posłuszeństwa.
A tak naprawdę jest to poważna awaria która unieruchomi pojazd na długi czas..
Cóż, nic nowego..
Samochody, jak wszystko inne, się psują.
To co w tej historii jest jednak trudne, to fakt, że pojechałem po rury do studni dla jednej wioski, która poprosiła mnie o pomoc, bo mają problemy z dostępem do wody.
Samochód popsuł się 5 minut po przekazaniu rur.
A problemy z nim zaczęły się wtedy, kiedy zdecydowałem się odwieźć pod sam dom chorego, którego nie można było nawet dotknąć, przenieść, nie mówiąc o chodzeniu. Tak bardzo był obolały..
Gdybym został na drodze, nie miałbym dzisiaj problemów...
Samochód służy jako karetka, ostatnio wiozlem nim zmarłego. Wożę piach, kamienie, cement na kaplicę czy studnie.. Etc.
Znowu będzie trudniej.
Prozaiczna historia. Nie wzrusza jak los głodnych dzieci.
Ale jak o wiele trudniej pomóc potrzebującym bez środka lokomocji..
O czym ostatnio mówi się w Polsce mówiąc (jeśli w ogóle) o Afryce, oprócz o Boko Haram?
O RŚA trochę przycichło?
O ebola też się chyba znudziło.
A mówi się, że są mistrzostwa kontynentu w piłce nożnej? Bo u nas na wioskach teraz żyje się właśnie tym.
Nawet kupiłem specjalnie na tę okazję telewizor. Radości jest co niemiara. Na zdjęciu to tylko początek, zanim się ludzie dowiedzieli.
Następnego dnia była już ponad setka widzów - tym bardziej, że grał Kamerun.
Tak, na północy kraju jest niespokojnie. W moich stronach ludzie mają nadzieję na pokój i na normalność. Na razie tutaj słyszymy tylko o tym, co dzieje się gdzie indziej. I oby tak trwało.
Ja jestem uratowany, bo...została mi jedna torebka gorącego kubka z barszczem czerwonym, więc będę miał tradycyjną wigilię.
A że z pewnością wypiję ten kubek w biegu?
No cóż, trzeba się cieszyć z tego co się ma.
Na razie nie mam pomysłu na inne potrawy.
Choć, zaraz, zaraz...
kilka dni temu wypróbowałem jak smakują... liście rzodkiewki.
I przyznam, że było to ważne odkrycie. Bo na dziesiątki różnych nasion, jakie przywiozłem z Polski, właściwie obrodziły głównie rzodkiewki...
Kto więc, może sobie zafunduję jeszcze dodatek do barszczu?
My tu gadu-gadu, znów kulinarnie, a przecież najważniejsze jest to, by się Spotkać, przede wszystkiem z Kimś.
I tego Wam i sobie z serca życzę.
Jeśli barszcz i karp w tym pomogą, tym lepiej.
Zgłodniałem dzisiaj, i korzystając z tej okazji zajrzałem do butiku moich zaprzyjaźnionych muzułmanów.
-Nie ma, skończyły się.
-Trudno, pojdę spać głodny, zresztą nie pierwszy raz-odpowiedziałem.
Agara coś powiedziała po ichjejszemu i za chwilę Aicha wyciągnęła z ich własnego garnka placki - ala ziemniaczane, ala naleśniki...
W każdym razie dobre, szczególnie z mangowymi konfiturami, nie pamiętam już czyjej produkcji.
Połowę słoika podesłałem Agarze.
A nie mówiłem, że życie jest piękne?
Nie pójdę głodny spać :)
15-12-2014 19:11 Ndzia (osoby uznające się za (nad)wrażliwe lub obrzydliwe proszone są o nieczytanie tego tekstu)
W ostatnią niedzielę obudziłem się bardzo, ale to bardzo wcześnie. O piątej byłem już po kilku godzinach na nogach. I wtedy to poczułem nagle pieczenie w oku.
Kilka tygodni wcześniej bolało mnie lewe, teraz odezwało się prawe.
Wlałem sobie kilka kropli z antybiotykiem, ale ból nie mijał. Niedzielne msze odprawiłem z prawie zamkniętymi i łzawiącymi oczami (na szczęście wiele fragmentów znam na pamięć). Na dodatek mówiłem o tym, by dziękować Bogu za wszystko. Więc dziękowałem za moje oczy.
Oczywiście wszyscy mi współczuli.
A na wiosce, do której jakoś dojechałem wszyscy bez cienia wątpliwości wypowiadali tylko jedno słowo: ndzia.
Czyli?
W języku makaa: robak.
Filarioza - to termin medyczny.
Specjalny gatunek much specjalizuje się w bolesnych ukąszeniach, w czasie których dzieli się z ukąszonym nicieniem filarii, który zadomawia się w nowym domu. Ukąszeń filarii miałem już dziesiątki, jeśli nie setki, więc informacja o robaku, który bardzo lubi oczy specjalnie mnie nie zdziwiła.
Ludzie prześcigali się w podawaniu domowych sposobów na ndzia.
Sok z cebuli, sok z cytryny. Ktoś przyniósł jakiś liść, z którego sok wycisnął mi do oczu.
Ktoś mówi, że jedna babcia chciała mi dać świetne lekarstwo, ale nie wie, czy ja, jako...(tu zawiesił mu się się głos)
-Jako biały (pomogłem mu)
..no właśnie. Czy jako biały zaakceptuję.. Chodziło chyba o sok z tytoniu, czy coś w tym rodzaju.
Inni znowu proponowali wyciągniecie z oka łobuza. Mówią, że najlepiej jest to zrobić ala-igłą z liścia palmy. Choć, sami przyznali, musi to zrobić ktoś kto się na tym zna, bo ewentualnie można sobie zrobić kuku.
Z drugiej strony, jeśli nic się nie zrobi, to... znam niejedną osobę niewidomą, bo *nie zapukał nikt na czas*.
No tak.
Na razie zalano mi oko jakimś zielskiem, sam potarłem cebulą. Na sok z cytryny na razie się nie zdecydowałem.
Gdyby ktoś, chcąc się wczuć w moją sytuację, chciał się poświęcić, spróbować i opowiedzieć o towarzyszących mu(jej) przy tym uczuciach, to będę bardzo wdzięczny.
Przy okazji dowiedziałem się, że są różne gatunki ndzia.
Taki który chodzi sobie wokół nerek, inny jeszcze zdecydowanie woli kobiety itd.
Następnego rana po zalaniu sokiem z liścia rano rozrywałem sobie powieki sklejone jakby klejem. Ból nie minął. A jako że pora sucha w pełni, słońca i kurzu pod dostatkiem, walka z ndzia może się nieco wydłużyć.
Może ktoś z moich wierniejszych czytelników pamięta opowiadanie o białych robakach, będących tutaj jednym z przysmaków.
W tych dniach pomyślałem sobie jaka to ciekawa symbioza: ja się zajadam robakami, a robaki nie gorsze - zajadają się mną.
...Czy wiesz, że Polska mogła mieć kolonię w Kamerunie?
Zalazek polskiej kolonii w Kamerunie powstał w 1882 roku za sprawš polskiego podroznika i badacza Afryki, Stefana Szolca-Rogozińskiego.
Spedzil on w Afryce ponad dwa lata.
W 1884 r. otrzymał od tamtejszych klanów ziemię i założył polska kolonię,
która miała powierzchnię zaledwie 30 kilometrów kwadratowych.
Niestety kilka miesięcy pózniej, przybyli na te tereny Niemcy i Anglicy.
Niemcy zaczęli w ekspresowym tempie podpisywać z tubylcami +traktaty+ i przejmować ich ziemię.
Rogoziński oddal polskš kolonię pod protektorat brytyjski.
Powrócil do kraju, przekazujšc kolekcje etnograficzne muzeum krakowskiemu,
a antropologiczne Akademii Umiejętnosci w Warszawie.
W 1885 r.zginał w Paryżu pod kołami omnibusa.
Jesli masz propozycję, sugestię, zapytanie itp. napisz poniżej...
Napisz swój adres email, jesli chcesz otrzymywać najnowsze informacje...