Ot, kolega misjonarz ściąga mnie z mojej drogi, bo samochód odmówił posłuszeństwa.
A tak naprawdę jest to poważna awaria która unieruchomi pojazd na długi czas..
Cóż, nic nowego..
Samochody, jak wszystko inne, się psują.
To co w tej historii jest jednak trudne, to fakt, że pojechałem po rury do studni dla jednej wioski, która poprosiła mnie o pomoc, bo mają problemy z dostępem do wody.
Samochód popsuł się 5 minut po przekazaniu rur.
A problemy z nim zaczęły się wtedy, kiedy zdecydowałem się odwieźć pod sam dom chorego, którego nie można było nawet dotknąć, przenieść, nie mówiąc o chodzeniu. Tak bardzo był obolały..
Gdybym został na drodze, nie miałbym dzisiaj problemów...
Samochód służy jako karetka, ostatnio wiozlem nim zmarłego. Wożę piach, kamienie, cement na kaplicę czy studnie.. Etc.
Znowu będzie trudniej.
Prozaiczna historia. Nie wzrusza jak los głodnych dzieci.
Ale jak o wiele trudniej pomóc potrzebującym bez środka lokomocji..
3-01-2012 16:13 Noworocznie To nieładnie, że w okresie świątecznym nawet się nie odezwałem. Ale co zrobić...
Gdzieś czytałem, że dostęp do internetu ma, czy powinien być, wliczony do podstawowych praw człowieka.
No to u nas w buszu jest jeszcze z tymi prawami krucho. Na dodatek jestem jedynym w promieniu przynajmniej kildziesięciu kilometrów, któremu w ogóle na tym prawie zależy.
Tak czy inaczej u nas Pan Jezus też się narodził, tylko że jest mu smutno, bo został pozostawiony sam sobie - jako, że nie mam innych figurek do szopki. (Jest to zresztą dosyć symboliczne bo tutaj też dzieci od maleńkości muszą sobie radzić)
Rok temu miałem figurki z bambusa zrobione przez miejscową złotą rączkę, ale w tym roku rączka wyjechała.
A na zdjęciu : szopka, chyba jedyna, jaką znów w szerokim promieniu widziałem, z...tak...figurkami. Zostawionymi, jak przypuszczam, przez któregoś z misjonarzy parę dziesiątek lat temu.
Lokalna jest podstawa z patyków, siano i workowy dach.
Może tutaj mały Jezus czuje się naprawdę jak w Betlejem...?
18-12-2011 21:06 Wreszcie !A ja znowu o wodzie. Tym razem tej płynącej (wreszcie, pod ciśnieniem!) z kranu. Albo może lepiej - ze ściany. Dlaczego lepiej?
Ludzie opowiadali, że krążyły kiedyś takie proroctwa, że przyjdą czasy, kiedy woda będzie płynąć ze ściany.
I kiedy przychodzą ci z odległych wiosek, i widzą wodę lejącą się ze ściany, mają chyba poczucie, że nadeszły czasy mesjańskie...
Co prawda na razie woda płynie tylko ze ścian mojej chatki, a żeby popłynęła w domach na wsiach trzeba nieco czasu..choć projekty rodzą się już w głowie...
Wreszcie nasza skromna, ale jednak, ale własna - wieża ciśnień - stanęła na swojej jednej nodze.
I wreszcie wody wystarcza na trochę dłużej.
I wreszcie możemy pomóc ludziom dostarczając im wodę do picia.
Pyszną zresztą wodę.
Może ja za często o tej wodzie... ale przecież woda to życie.
Myślę, że można wreszcie będzie pisać o innych sprawach, bo wodę już mamy.
Tzn mam nadzieję, że agregat pompujący wodę będzie się jednak trochę rzadziej psuł, bo inaczej znowu będzie o wodzie...
7-12-2011 14:01 Na pirodzeRaczej nieczęsto zdarzają mi się takie przygody, jak tej niedzieli. Postanowiłem wreszcie namówić ludzi z jednej z wiosek, żeby mi pokazali rzekę. Dla nich rzeka to pralnia, żywicielka...Nie przychodzi się tu +po nic+.
A ja się chciałem tylko przejechać pirogą, żeby zobaczyć zakamarki dzikiej tropikalnej rzeki.
I udało się. Piroga była zaklejona gliną; po jakimś czasie zatrzymaliśmy się, by wypompować wodę.
Mój szofer bardzo to przeżywał. W końcu byłem pierwszym białym, którego przewiózł. Chłopaki, którzy nam towarzyszyli też w którymś momencie z tego wszystkiego znaleźli się w wodzie.
Ale było miło.
Przypomniało mi się, jak już jakiś czas temu ktoś mi powiedział, że my, biali, jesteśmy bardzo pomysłowi, jeśli chodzi o spędzanie wolnego czasu. I chyba coś w tym jest.
PS. Mamy plany, aby zrobić trasę turystyczną, bo rzeka jest piękna. Turystów tu wprawdzie jak na lekarstwo, ale od czasu do czasu ktos jednak do nas przyjedzie. Moze w ten sposob moi ludzie mogliby tez na siebie zapracowac?
A tu : proszę nie regulować ekranu. Ja naprawdę tak wyglądałem..
29-11-2011 17:16 Piękne południe ...czyli po francusku joli midi : taka właśnie, jak się dowiedziałem, jest nazwa drobnych kwiatków, jakie niedawno wysypały się na moim podwórku.
Dlaczego południe? Bo kwiatki kwitną tylko w ciągu dnia, a szczególnego koloru, którego zdjęcie niestety nie oddaje, nabierają właśnie w południe.
Zdjęcie wygląda wręcz na +przepalone+ od blasku, jaki dają piękne południa.
16-11-2011 20:23 Korniszony Czego najbardziej brakuje na obczyżnie? Tego się tylko dowie, kto wyjechał z kraju i kto nie ma polskich sklepów w pobliżu.
Jest cały zestaw rzeczy, bez których życie jest - może nie niemożliwe, ale na pewno nie tak piękne.
Do niedawna właściwie były tylko 2 produkty polskie dostępne w Kameruńskich (a raczej kolonialnych) sklepach: Żubrówka i Wyborowa. Potem asortyment się poszerzył o Wyborową jabłkową i jakąś tam jeszcze. (no comment)
Podobno ktoś gdzieś jeszcze widział krówki. Ja nie miałem tego szczęścia.
Natomiast miałem szczęście zakupić kilka słoików korniszonów, jak widać na obrazku z firmy Rolnik. (Mam nadzieję, że ten wpis nie zostanie potraktowany jako krypto-reklama).
Nie będę tutaj wnikał, która nazwa powstała wcześniej: korniszony czy cornichons...
Jedno jest pewne: próbowałem różnych francuskich wynalazków i tylko jeden dało się jako tako strawić.
Na szczęście są w okolicach polskie siostry, które mają tę przedziwną właściwość, że zbierają po misjach puste słoiki, a za jakiś czas zwracają je pełne.
Pełne i pyszne ma się rozumieć.
Nawet ja ostatnio sobie podchrupuję pierwsze własne ogórki z ogródka, który założyłem po przyjeździe z urlopu.
Ale na dobre własne korniszony nie mam jeszcze przepisu...
...Czy wiesz, że Polska mogła mieć kolonię w Kamerunie?
Zalazek polskiej kolonii w Kamerunie powstał w 1882 roku za sprawš polskiego podroznika i badacza Afryki, Stefana Szolca-Rogozińskiego.
Spedzil on w Afryce ponad dwa lata.
W 1884 r. otrzymał od tamtejszych klanów ziemię i założył polska kolonię,
która miała powierzchnię zaledwie 30 kilometrów kwadratowych.
Niestety kilka miesięcy pózniej, przybyli na te tereny Niemcy i Anglicy.
Niemcy zaczęli w ekspresowym tempie podpisywać z tubylcami +traktaty+ i przejmować ich ziemię.
Rogoziński oddal polskš kolonię pod protektorat brytyjski.
Powrócil do kraju, przekazujšc kolekcje etnograficzne muzeum krakowskiemu,
a antropologiczne Akademii Umiejętnosci w Warszawie.
W 1885 r.zginał w Paryżu pod kołami omnibusa.
Jesli masz propozycję, sugestię, zapytanie itp. napisz poniżej...
Napisz swój adres email, jesli chcesz otrzymywać najnowsze informacje...