Ot, kolega misjonarz ściąga mnie z mojej drogi, bo samochód odmówił posłuszeństwa.
A tak naprawdę jest to poważna awaria która unieruchomi pojazd na długi czas..
Cóż, nic nowego..
Samochody, jak wszystko inne, się psują.
To co w tej historii jest jednak trudne, to fakt, że pojechałem po rury do studni dla jednej wioski, która poprosiła mnie o pomoc, bo mają problemy z dostępem do wody.
Samochód popsuł się 5 minut po przekazaniu rur.
A problemy z nim zaczęły się wtedy, kiedy zdecydowałem się odwieźć pod sam dom chorego, którego nie można było nawet dotknąć, przenieść, nie mówiąc o chodzeniu. Tak bardzo był obolały..
Gdybym został na drodze, nie miałbym dzisiaj problemów...
Samochód służy jako karetka, ostatnio wiozlem nim zmarłego. Wożę piach, kamienie, cement na kaplicę czy studnie.. Etc.
Znowu będzie trudniej.
Prozaiczna historia. Nie wzrusza jak los głodnych dzieci.
Ale jak o wiele trudniej pomóc potrzebującym bez środka lokomocji..
9-05-2011 22:14 Osama...?Pisalem tu kilkarotnie o pewnej rodzince muzulmanskiej. Zajechalem tam wlasnie przed wyjazdem na urlop. Od razu rzucilo mi sie w oczy, ze Namaku, chlopak-srebro, jak z ADHD, siedzi bardzo powazny. On, ktory zwykle pierwszy przybiegal na powitanie. Pomyslalem ze moze cos nabroil jak zwykle i potem dostal za swoje...
Zreszta kazdy czasem bywa smutny. Ale potem przemknela mi mysl: a jesli to ma zwiazek ze zabiciem bin Ladena? Dorosli w obecnosci dzieci mowia czasem o wszystkim...
Nie zdarzylem sie dowiedziec przed wyjazdem. Zobaczymy jak bedzie potem...
2-05-2011 13:16 Afryka Nowaka jest niedalekoMoże niektórzy z was śledzą losy sztafety afrykanowaka.pl Wg informacji ze strony internetowej, sztafeta jest już blisko rogu Kongo-Kamerun-Republika Środkowoafrykańska. To już niedaleko ode mnie, może jakieś 400km w linii prostej, a w praktyce to min. 2 dni samochodem. Jak na afrykańskie warunki to tylko 400km.
Nowak nie dotarł w moje strony. Sztafeta też nie dotrze. Ale tak czy inaczej dzięki tej wyprawie te prawie moje strony stają się i tak bliższe rzeszom fanów tego niezwykłego przedsięwzięcia.
27-04-2011 16:18 No i stało się Poranna ulewa wprowadziła atmosferę paniki: dojedzie się czy nie (po drodze - a jest to tylko 8km - jest kilka miejsc, które są najczęściej nieprzejezdne w czasie deszczu). Udało się.
Na miejscu panika organizatorów: motory nie kursują w błocie, a już od 5 kucharki czekają na prosiaka, który miał dojechać (motorem oczywiście). Udaje się złapać szczątki zasięgu. Siostry dowiozły część jedzenia, a tym od prosiaka udało się zatrzymać samochód biskupa, który oprócz mitry i pastorału przyjechał z tym, bez czego nie można byłoby mówić, że święto się odbyło.
Było pięknie. Chór na wysokim poziomie, ludzie z wioski na baczność, wszystko przygotowane. Sama uroczystość modlitewna. Pisałem, że nazwa Bigotsa oznacza Kpiny. Jeden z księży powiedział, że po tej uroczystości trzeba pomyśleć o zmianie nazwy na Mintagtsia czyli mniej więcej tyle co radość czy duma.
Na zdjęciach: wnętrze podczas poświęcenia, chór w pełnym rynsztunku i w pełnym zaangażowaniu, dziecko niosące ogromną kiść bananów do złożenia w darach, przeszczęśliwa babcia, która przez lata modliła się o tę kaplicę. I wymodliła się. Bogu niech będą dzięki.
24-04-2011 17:33 Za kilka dni... Trwa gorączkowe przygotowanie poświęcenia kaplicy w Bigotsa. Już brakuje tylko szczegółów do wykończenia. Ludzie są bardzo przejęci: jak przyjąć tylu gości. Wioska jest bardzo mała. Sama nazwa oznacza mniej więcej Kpiny - i tak zawsze byli traktowani przez sąsiadów. A dzisiaj inni patrzą z zazdrością na kaplicę, która wyrosła pośrodku wioski. We wtorek po Wielkanocy będzie się działo...
Tak miała na imię córka moich sąsiadów, muzułmanów. Dzisiaj odeszła do wieczności.
Była uroczym dzieckiem. Chodziła do przedszkola. Zawsze uśmiechnięta..
Zresztą cała rodzinka bardzo sympatyczna. Kupuję u nich bułki, które pieką w przydomowym glinianym piecu. Żyjemy w dobrych układach, jak zresztą z innymi sąsiadami, protestantami.
Szkoda mi tej rodzinki. I Fatimy. Został Namaku i Aisza i mały berbeć z fryzurą na irokeza, którego imienia nie pamiętam.
...Czy wiesz, że Polska mogła mieć kolonię w Kamerunie?
Zalazek polskiej kolonii w Kamerunie powstał w 1882 roku za sprawš polskiego podroznika i badacza Afryki, Stefana Szolca-Rogozińskiego.
Spedzil on w Afryce ponad dwa lata.
W 1884 r. otrzymał od tamtejszych klanów ziemię i założył polska kolonię,
która miała powierzchnię zaledwie 30 kilometrów kwadratowych.
Niestety kilka miesięcy pózniej, przybyli na te tereny Niemcy i Anglicy.
Niemcy zaczęli w ekspresowym tempie podpisywać z tubylcami +traktaty+ i przejmować ich ziemię.
Rogoziński oddal polskš kolonię pod protektorat brytyjski.
Powrócil do kraju, przekazujšc kolekcje etnograficzne muzeum krakowskiemu,
a antropologiczne Akademii Umiejętnosci w Warszawie.
W 1885 r.zginał w Paryżu pod kołami omnibusa.
Jesli masz propozycję, sugestię, zapytanie itp. napisz poniżej...
Napisz swój adres email, jesli chcesz otrzymywać najnowsze informacje...